Saturday, 10 December 2011

Kapdocja - must see!


Na początku grudnia wyruszyliśmy w końcu do Kapadocji – jednej z największych atrakcji Turcji wpisanej oczywiście do listy UNESCO. Byliśmy tam o 6rano, żeby podziwiać wschód słońca, jednak przy wyjeździe z Ankary o 1 w nocy, spaniu kilku godzin w autokarze nie było to dla mnie zbytnią atrakcją i póki nie podtratowałem się kofeiną raczej miałem zły humor.

Sama Kapadocja jest super, zobaczyłem to czego sie spodziewałem, zaskoczyła mnie jedynie oferta lotów balonem nad Kapadocją – widać jest popyt bo balonów było całkiem sporo, ale cena – kilkadziesiąt euro – dla mnie odstraszająca.

Po zwiedzaniu trafiliśmy do hotelu – nie wiem jakim cudem ESN załatwił nam nocleg i w ogóle full wypas w hotelu 4 gwiazdkowym, ale jakoś to zrobili. Oprócz tego mieliśmy wieczorem turecki wieczór, który był najlepszym tureckim wieczorem w moim życiu, a ich już trochę przeżyłem. Jedzenie smaczne jak zawsze, wino i wódka do woli! + impreza ze studentami z innych miast – esencja Erasmusa. W nocy, w hotelu działy się różne rzeczy, ale dopiero rano się okazało, że ktoś potłukł szybę od prysznica, ktoś skręcił kostkę, spalił sofę – eh studenci.

Kolejnego dnia dokończyliśmy zwiedzanie Kapadocji, obejrzeliśmy pracownię ceramiki oraz pojechaliśmy do kanionu Ihlara – super! Trzeba zobaczyć!

Balony nad Kapadocją

Pracownia ceramiki

nie kupiłem tam nic, gdyż konsekwentnie uprawiam filozofię kupowania tylko magnesów i produktów spożywczych z  moich podróży

Ekipa Erasmusów i kopek

Trzeba zeksplorować wszystko

Flaga ESN, należą się im wielkie podziękowania

Kasia rozmyśla nad strumieniem

W kanione Ihlara

Kanion robi duże wrażenie

"Dikkat kopek var" znaczy - uwaga, pies jest.

Esencja Kapadocji, grzybiste struktury, niektórym przypominają coś innego...
Podróż do Kapadocji była pod pewnym względem legendarna dla Erasmusowej braci, powstały nowe opowieści, które pewnie będą wspominane jeszcze długo.