Sunday, 11 September 2011

Afyon, buki i zwyczaje

Następnego dnia po wykładach (wykłady były w godzinach 9-18, mieliśmy pociąg o godz 23:50 do
miasta Afyon, gdzie Grzesiek był na Erazmusie i mimo, że mieliśmy 5h, żeby dotrzeć promem
znów na dworzec to prawie spóźniliśmy się. Biegliśmy razem z jakimiś bukami z promu przez
dworzec do pociągu, udało nam – zostało 3minuty, bilet już w pociągu kupiliśmy. Buki to są
kobiety islamiskie całe zakryte, podobne do buki z muminków, niektórzy mówią też - nindża.
Potem jechaliśmy przez 9h do miasta Afyon w środkowej Turcji pociągiem. Tam zatrzymaliśmy się
u kolegi Grześka - Serhata, pozwiedzaliśmy trochę miasto, a potem rozładował mi się aparat i
dlatego nie mogłem zrobić więcej zdjęć, eh. W Afyon mieszkają dość zacofani ludzie. Miasto ma
ok. 150 tys. mieszkańców, a mają disco żadnego, więc wieczotem oglądaliśmy film:( Okolice
Afyon wyglądają jak Arizona – ze skałami, preriami, wydobywają tam dużo marmuru i innych
kruszyw. Charakterystyczne dla tego obszaru jest Sucuk (sudżuk) – kiełbasa z wołowiny i kaymak
(śmietana dodawana do deserów) pierwszy raz też jadłem chyba lody z koziego mleka – nawet
nienajgorsze.
Po nocy w Afyon zebraliśmy się na autokar do Ankary – kosztował tylko 22liry za ok 300km drogi.
Autokary w Turcji mają bardzo wysoki standard, wszystkie mają mniej niż 10lat i dają ci wodę,
ciastko, kawę/herbatę/sok/colę. Każde siedzenie ma telewizorek, na którym można słuchać muzy,
ogłądać turecką tv lub obraz z kamery z przodu autokaru. Ludzie ogólnie bardzo mili, tylko prawie
nikt nie mówi po angielsku – ale łatwo się porozumieć, bo oni są bardzo mili i zawsze pomagają,
zagadują itd.

Turecka Arizona - Afyon

Muzeum Derwiszy w Afyon

Rolnik turecki z dziećmi i buką

Lahmacun - najostrzejszy jakie do tej pory jadłem, czułem nawet go na drugi dzień

Grzesiek i Serhat u którego zatrzymaliśmy się w Afyon

Generalnie odnośnie Islamu w Turcji to Turcja to nie jest typowy muzułmański kraj – oni od
czasów Ataturka są świeckim państwem i każdy ma wolność i robi co chce, większość Turków nie
chodzi do meczetu, nie przestrzega też zasad Koranu – traktują Islam tak samo jak my kościół w
Polsce. Są osoby, które są radykałami, jeżdżą do Lichenia i mówią wszystkim co mają robić i są
tutaj też tacy co jeżdżą do Mekki. Oni mają na legalu browar - EFES i mocniejszy alkohol zwany
raki – jaki greckie ouzo – dla mnie nie do wypicia, oni mieszają to z wodą – smakuje okropnie.
Turcja to taki mix Europy i Arabii, ale z przewagą Europy i wielu roznegliżowanych Turczynek w
dużych miastach i zacofania islamskiego na prowincji oraz ich kobiet-nindża. Ogólnie życie bardzo
podobne jak w Polsce, ceny trochę wyższe niż u nas. W Stambule jest ogólnie bardzo drogo (drożej
niż w Wawie) Ankara troche tańsza od Wawy. Jedorazowy bilet zazwyczaj kosztuje ok 3-4zł !
Ogólnie benzyna tutaj jest po ok. 7zł/litr przez duże podatki, gdyż lepiej ściągać podatki z benzyny
niż ścigać sprzedawców kukurydzy i bagietek na ulicach.
Wojsko – w całym kraju jest wiele garnizonów, nawet w centrach miast, mają też dużo policji na
ulicach, która absolutnie nie czepia się za przechodzenie na czerwonych światłach, tylko zajmuję
się pilnowaniem porządku. Ogólnie Turcja jest bezpieczniejsza od Polski – tzn. dla facetów, kobiety
mają gorzej, bo oni uważają, że każda Europejka przyjeżdża tutaj, żeby uprawiać seks. Każdy Turek
musi odbyć służbę wojskową, po studiach to jest ok 6mies. Nawet doktoranci idą do woja –
wszyscy, którzy się nadają. Spotkałem na konferencji kumpla, który pracuje w Purinie jako
przedstawiciel handlowy i mówił, że był w marynarce przez 6mies. czyli najkrócej jak się da.
Ataturk – dla Turków to postać numer 1, ma większy szacunek i poważanie niż u nas Jan Paweł 2,
Piłsudski, Kopernik, Chopin, Maria Curie-Skłodowska i wszyscy inni razem wzięci. W każdym
prywatnym i publicznym miejscu jest jego rzeźba, obraz, posąg. Są pomniki, ulice, bulwary,
lotniska, uniwersytety jego imienia. Wszystko co się da nazwać to najpier ma imię Ataturka. Ale
gdyby poczytać co on zrobił dla Turcji to się nie dziwię temu. Podobno kiedyś ktoś obsikał jego
pomnik to tłum go zlinczował.
Targowanie – na każdym kroku trzeba się targować, jeśli chcesz coś kupić to oni zaczynają od ceny
10x większej niż normalnie. Jeśli się nie targujesz to znaczy, że jesteś frajerem albo Niemcem. W
sklepach raczej nie wiedzą co to kradzież, lodówki nie mają zamknięć, ogólnie Turcy dużo jedzą na
mieście. Czasami są nachalni, żebyś coś kupił, jak nawiążesz kontakt wzrokowy to przegrałeś – tak
mówi Grzesiek:)
Mój wydział – mam parę zdjęć – ogólnie podobny do naszego (bez szału), obiady są za 1,5 lira, to
ok 2,5zł/obiad! Mają kliniki. Moja koordynatorka super, jej mama jest lekarzem, dlatego jeżeli będę
chory to mam opiekę prywatną – mówiła, że po prostu przyjeżdża do domu:) Zresztą zajęcia też
mam prywatne – umawiam się z profesorami na dyskusję i badania. Właście się zastanawiam nad
badaniami, bo będę miał dość dużo czasu teraz, gdyż umówiłem się, że we wrześniu będę zwiedział
Turcję, a potem jak się zrobi zimniej to intensywnie nadrobię zaległości. Co ciekawe na
rozrodzie/higienie nie będę się uczył o świniach bo tutaj ich nie ma.
Ciągle jestem na mieszkaniu kolegi, gdyż czekam aż inni Erasmusi sie zjadą i wtedy będziemy
wynajmować mieszkania. Jutro rano Grzesiek wraca autokarem do Antalyi na samolot, więc ja
zostanę do tego czasu w Ankarze, a potem spróbuję znaleźć jakiegoś kompana podróży a raczej
kompankę i zwiedzać Turcję jeszcze przez 2-3 tygodnie, bo kraj jest super, zupełnie inny niż
Polska. A jeszcze bardzo dużo do zobaczenia mam – Kapadocja, Konya, wybrzeże południowe –
Adana, Alanya, wybrzeże zachodnie – Izmir, Efez, wybrzeże Morza Czarnego -Trabzon, a potem
jak starczy czasu to wschodnia Turcja i Gruzja.
Zwierzęta – tutaj w ogóle nie sterylizują kotów, tylko psy. Psy kastrują i wypuszczają na ulicę
(metoda TNR – trap, neuter, release) + kolczykuja im uszy. Koty się rozmnażają jak chcą. To nie
prawda, że tutaj nie ma zupełnie psów – w Ankarze, Stambule widuję ludzi z psami na smyczach,
jest całkiem dużo gabinetów weterynaryjnych, nie jest źle. Jeszcze nie wiem jaki poziom, ale myślę,
że coś ciekawego się dowiem i porobię. Nie ma w Turcji wielbłądów, a osioł to rzadkość. Mają
dużo nowoczesnych hodowli kurczaków. W ogóle to myślę, żeby zacząć pisać bloga
weterynaryjnego po angielsku (na razie myślę nad koncepcją) zwykłego bloga o Turcji nie będę
pisał, bo dużo takich jest.

No comments:

Post a Comment