Saturday, 19 November 2011

Podsumowanie


W sobotę 12.11 wracaliśmy od 8 rano z Aydin do Ankary. Mieliśmy 4 kierowców-tirowców, ale
w porządku byli. Pierwszy przewoził kamienie, drugi jechał pusty, trzeci przewoził 20 ton
coca-coli z Izmiru do Antalyi a 4 dobry dziadek wiózł marmur do miasta Afyon. W Afyon
byliśmy o 18, było już ciemno i zimno (-2) dlatego na ostatnie 250km do Anka wzięliśmy
autokar, żeby się nie rozchorować.

Podsumowanie:
Dni: 9
Kilometry: ok 2000km
Trasa: czerwony stop, jasno zielony: autokar, ciemnozielony: bus, niebieski: prom
 Środki transportu: ciężarówka, osobówka, pickup, traktor, autokar, dolmusz, tramwaj,
autobus, pociąg, metro, prom, piechota no i superfura Dżosefa.


Kierowcy (jakoś musieliśmy ich nazwać)
1Ankara-Stambuł: Jurny Władek
2.Yalova-Bursa: 3 czarnych jeźdźców
3.Bursa+100km: Rodzina
4.Bursa+100km-Altinova: Dżosef
5.Izmir: Studentka Aneta
6.Izmir-zjazd na Selcuk: Biznesmen Piotr
7.zjazd na Selcuk-Tire: żołnierz z żoną, mówiący po angielsku
8.Tire-Selcuk: „Szwajcar” z żoną
9.Efes: Madziary z Ankary
10.Selcuk-Aydin: Student z Ankary+jego kolega
11.Aydin-Soke: Policjant
12.Soke+1km: tirowiec
13.Soke+1km-gdzieś tam: człowiek, który woził mandarynki
14.gdzieś tam-Priene: człowiek, który postawił nam herbatę
15.Priene+3km: dziadek na traktorze
16.Priene+3km-rozjazd: człowiek rozdroże
17.rozdroże-Miletus: Człowiek, który woził ser z synami
18.Miletus-Soke: 2 gości, co jeden mówił po angielsku trochę, a 2 był napalony, obydwaj
sprzedawali ziemniaki
19.Soke: zastępca ministra na emeryturze co miał farmę bawełny i był w USA, mówił po ang.
20.Soke-Aydin: Oral z Bodrum co nam kupił jedzenie i picie i dzwonił, żeby się upewnić, że
wszystko w porządku
21.Aydin-Nazili: człowiek co przewoził kamienie
22.Nazili-Denizli: Mehmet Coban z Denizli, dał swoje zdjęcie, przystojniak: 
Mehmet jak to czytasz to daj znać!
23.Denizli-Dinar: Coca-Cola Men
24. Dinar-Afyon: Poczciwy Marmur Men – dobrze go zapamiętałem, bo był spoko, dał jabłko,
pozwolił się przespać, powiedział, żeby zadzwonić do rodziców, że wróciliśmy, mówił o swoich
dzieciach i wnuku 2-letnim, szkoda, że nie mam foty. 

Friday, 18 November 2011

Esencja autostopowania


W Polsce Dzień Niepodległości, w Warszawie znieważają polską flagę, a my na stopie. Turcy są bardzo przywiązani do swojej flagi i barw narodowych, taka sytuacja jak w Polsce tu by się nigdy nie wydarzyła, w Turcji normalnie jest 3razy więcej flag niż u nas na 11 listopada czy 3 maja– nikt
tutaj nie uważa, że przyznawanie się do swoich barw narodowych czy godła to faszyzm, nacjonalizm czy obciach jak np. PZPN. 10 listopada była rocznica śmierci Ataturka i w całej Turcji powiewały flagi – nikt nie robił problemu, uważam, że niewielu rzeczy możemy się od nich uczyć, ale tego na pewno. Btw: Turcja przegrała z Chorwacją w barażach i nie wystąpi w Polsce i Ukrainie na Euro2012. 
http://kwejk.pl/obrazek/627626
Natomiast my z miasta Aydin pojechaliśmy z policjantem w cywilu do miasta Soke, a potem
uderzyliśmy na wiejskie tereny, żeby zobaczyć antyczne ruiny Priene i Milet. Podróżowanie stopem
po wiejskich regionach to czysta przyjemność – prawie każdy kto jedzie się zatrzymuje nie ważne
czym, ludzie nie mają kontaktu z obcokrajowcami i są zaciekawieni, są gościnni i uśmiechnięci,
stawiają herbatę, jedzenie. To był najlepszy dzień podczas całej naszej podróży.

Cele naszej podróży czyli Preine i Milet – wyglądały blado przy Efezie aczkolwiek z muzekartą i
tak nic nie traciliśmy, jeśli coś można sobie odpuścić tam to najlepiej Milet, potem Priene.

Zdecydowaliśmy też, że nie kontynuujemy naszej podróży do Bodrum i dalej na południe, bo nie
było zbytnio czasu, poza tym południe jest bardzo fajne i warto je objechać w lepszym terminie,
kiedy nie będzie ciemno po 17, np. na wiosnę.
W Soke witała nas koza, to już tradycja
na pace samochodu do przewożenia mandarynek
Plantacje mandarynek i granatów

tymczasowo na piechotę
W Milecie psia rodzinka i niemieccy emeryci
Milet, kiedyś nad morzem, a teraz do morza kilka km
U Stefana w Aydin mieliśmy typowy couch w living roomie



Thursday, 17 November 2011

Efez (PL), Efes (TR), Ephesos (GR), Ephesus (ENG)


Czwartek 10.11

W czwartek pojechaliśmy do miasta Selcuk (wym: Seldżuk), w którym są pozostałości po jednym z 7 cudów antycznego Świata – Świątyni Artemidy. Grecka nazwa miasta to Efes. W Efezie prace archeologiczne tym razem robią Austriacy, miasta jest powoli odbudowywane i robi dużo lepsze wrażenie niż Pergamon, warto zwiedzić. W Efezie podwozili nas m.in. Węgrzy, którzy pracują w Ankarze w jakimś tam biurze od Unii Europejskiej. Od Izmiru w dół zaczyna się już południe, więc sa plantacje bawełny, mandarynek, pomarańczy, granatów – fajna okolica na stopa. Nasz dzień skończyliśmy w mieście Aydin u naszego hosta – Stefana. Stefan jest Bułgarem, ale ma też tureckie obywatelstwo, jest nauczycielem matematyki i mieszka z Erasmusami – Hiszpanką i Włoszką. Hiszpanka Pilar studiuje weterynarię w Aydin.
Z Izmiru do Aydin przez Selcuk cały czas stopem (czerwony)
Tym razem owca nas wita w ruinach Świątyni Artemidy
Kiedyś jeden z Siedmiu Cudów Antycznego Świata, a teraz totalna ruina - nie  opłaca się nawet zaglądać
Tak wyglądał Artemizjon w starożytności
Po turecku bawełna to "pamuk", pamuk to też popularne imię dla psa w Turcji
Nie mogłem się oprzeć, żeby nie poczuć jak to jest zbierać bawełnę
W Efezie wita nas koń, bryczka i "turecki porządek"
W Efezie tak samo jak w Pergamoni spotkaliśmy naszych znajomych studentów z Ankary, wszyscy ruszyli na południowy zachód, bo w Anatolii zima. W Efezie było 20 stopni, a w Ankarze -2

Wednesday, 16 November 2011

Izmir - najlepsze do mieszkania miasto w Turcji


Zjedliśmy śniadanie u Cema, okazało się, że mieszka z rodzicami. Jego mama mówiła po angielsku! Była księgową w Stambule, jego tata jest byłym attache ds. Pracowników tureckich w Niemczech – więc szło się z nimi łatwo dogadać. Ogólnie super nas przyjęli, byli przeciwko Erdoganowi i bardzo za Ataturkiem. Gdy 10 listopada była rocznica śmierci Kemala Paszy to śpiewali pieśni, poza tym rodzina uzdolniona każdy grał na instrumencie jakimś. Cem uczył się grać na instrumencie - kanun i języków, bo chciał się załapać na pracownika promu wycieczkowego na Karaibach albo Morzu Śródziemnym – pewnie mu się uda.

Tego dnia zwiedzialiśmy Izmir. Izmir to najbardziej europejskie duże miasto w Turcji, dużo obcokrajowców, mało meczetów, mało kobiet w chustach, ludzi gadają po angielsku nawet w kebabach, dużo turystów. Położenie miasta kapitalne nad zatoką, komunikacja miejska tylko publiczna – kolejka, metro, promy – jedna karta do wszystkiego. Liczba mieszkańców – 4mln !!!
Śniadanie zrobione przez mamę Cema – odkryłem tam kapitalny pomysł na śniadanie – zmieszany sos sezamowy i winogronowy - „Tahin pekmez”
Widok na Izmir - 3 miasto pod względem ludności w Turcji
Las Palm czy Pam Las
na takim promie chce pracować Cem, Izmir to jeden z głównych portów dla promów wycieczkowych na Morzu Śródziemnym, po turecku Morze Śródziemne to Akdeniz
Mama Cema czekała z kolacją – trafiliśmy super na hosta
Cem gra na kanunie
Środa 09.11
Wycieczka do miasta Bergama, my mówimy Pergamon, ważne miejsce dla archeologii. Niemcy odkryli, Niemcy odbudowują, turyści niemieccy głównie zwiedzają.
Osioł wita turystów przed ruinami Pergamonu
Amfiteatr w Pergamonie, w którym mieściło się kiedyś 15.00 widzów


Tuesday, 15 November 2011

Autostopowa przygoda - część 1


W dniach 2-3 listopada się przeprowadzałem do nowego mieszkania, natomiast w dniach dniach
04-13 listopada podróżowałem po Turcji, gdyż oni mieli swoje muslimskie święta. Święto to po
turecku Bayram, no więc mieli wolne na uczelni przez 3dni, (pon,wt,śr) ja załatwiłem jeszcze sobie
wolne w czwartek i piątek (muszę odrobić) i miałem z weekendami 10dni wolnego!
Pojechałem z jedną znajomą na stopa i coucha zwiedzać Turcję, szczególnie miejsca
archeologiczne, bo on studiuje archeologię w Toruniu.

Piątek 04.11.2012, Ankara-Stambuł - 414 km

trochę późno się zebraliśmy, bo jeszcze o 12 zjedliśmy obiad za 1,5 lira, kupiliśmy czarny marker i
potem w drogę. Złapaliśmy stopa ok 14, po 15minutach czekania na wyjeździe z Ankary do
Stambułu. To był tir, który wiózł kamienie, dlatego czasem jechaliśmy 38km/h. Kierowca podpadał
pod stereotyp tureciego kierowcy tira – palił, był samotny i szukał okazji do seksu. Byliśmy
przygotowani na to, więc powiedzieliśmy, że jesteśmy parą – niestety całą drogę biedak nalegał, a
gdy usłyszał stanowcze nie to nas wysadził 15km przed Bosforem ok.21, złapaliśmy dolmusza,
potem szybko promem i już byliśmy w dzielnicy Besiktas. Spaliśmy u znajomych.
obiad za 1,5 lira przed startem
Dolmusz do rogatek Ankary (dolmusz to prywatny bus, który zaczyna jazdę aż zbierze pewną
liczbę osób, w Turcji pełno tego) 
Wyjazd z Ankary na Stambuł 
Sobota i Niedziela 05-06.11 (Stambuł)
Zwiedzaliśmy Stambuł z innymi znajomymi – standardowe punkty Hagia Sophia, Blue Mosque,
Taksim, Eminonu, Topkapi, Muzea itd.
Stadion Besiktasu – stary już i w centrum miasta, Galatasaray buduje nowy gdzieś poza
centrum 
Blask Hagia Sophia
Wnętrze – kiedyś kościół, potem meczet, teraz muzeum 
Studenci z Ankary zwiedzają Stambuł - Pałac Topkapi, w tle Bosfor 
Grand Bazar to teraz prawie galeria handlowa 
Wsparliśmy pucybuta z Ankary kwotą 2lira, choć chciał 4 – cwaniak jeden
cdn. 

Droga do Izmiru


Poniedziałek 07.11 (Stambuł-Izmir – prom-40km, autostop-360km, autokar-137)
niebieski-prom, czerwony-autostop, autokar-zielony
Pobudka o 6 rano, o 6.30 wyjście z mieszkania, o 7 byliśmy na tramwaju, żeby przejchać na 2
stronę Złotego Rogu i o 7.30 byliśmy kilka kilometrów dalej, żeby złapać szybki prom przecinający
Morze Marmara, wylądowaliśmy w miejscowości Yalova. 
Prom ze Stambułu do Yalova
"meczet" na promie
Kebab warzywny na śniadanie
Potem pojechaliśmy stopem do Bursy z 3 Kurdami,
byli nawet spoko, słuchali kurdyjskiego rapu i nie byli zbyt skorzy do rozmowy, oczywiście się
spytali o seks, ale jak powiedziałem, że jesteśmy parą z Marleną to się odczepili – kulturalni.
Następnie złapaliśmy rodzinkę na ok 100km, ale skręcali po drodze i nas podrzucili na stację
benzynową. Za stacją złapaliśmy typa, którego ochrziliśmy Dżosef. Dżosef nas zabrał, ale chyba
zbytnio się podniecił, że spotkał obcokrajowców i po 3 minutach tak się rozpędził, że na światłach
uderzył w tył innego samochodu (moja wina też bo trochę go zagadałem:) Straciliśmy godzinę na tą
sprawę, ale pojechaliśmy dalej. Z Dżosefem mieliśmy problem z dogadaniem się – zrozumieliśmy,
że jedzie do Izmiru, ale jakoś naookoło, więc pojechaliśmy z nim. Zabrał nas do miasta Ayvalik na
jakiś punkt widokowy, ale, że było już po 17 to nie wiele widzieliśmy:/ następnie pojechaliśmy z
nim do mieściny Altinova i powiedział wtedy, że teraz to sobie weźcie busa, poczuliśmy się
oszukani, no ale do Izmiru musieliśmy jakoś dotrzeć w końcu, więc kupiliśmy bilety na autokar na
19.00 i poszliśmy do Dżosefa do domu na herbatę. Okazało się, że mieszka sam, że ma 120m2
mieszkanie i że ma 10 rodzieństwa – był Kurdem! – Turcy się tak nie płodzą. W ogóle Turków i
Kurdów zaczynam coraz lepiej rozróżniać, Dżosef miał taką śniadą gębę – zupełnie kurdyjską.
W ogóle to w Polsce nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że największe bydło z Turcji w
Berlinie to właśnie Kurdowie, a nie Turcy. Tak samo jak Rom to zupełnie coś innego niż Rumun. W
Turcji jest 65% Turków, reszta to Kurdowie i inni. Turkowie niezbyt lubią Kurdów, ale akceptują –
ja tam nie mam nic do nich na razie.

rodzinka, w której samochód uderzył Dżosef, trochę im chyba zepsuł nastrój na Bayram:/
ura Dżosefa zapierdzielała po bezdrożach i drożach aż iskrzyło podwozie, w kolizji za dużo
nie ucierpiała, ale przynajmniej śmiesznie było 
Dżosef w całym swoim jestestwie
na herbatce w hacjendzie Dżosefa. Podobno Kurdów od Turków można rozponać, m.in. że
Kurdowie mają duże, krzaczaste brwi – Dżosef takie miał. 
W Centrum Izmiru po 21 spotkaliśmy się z naszym hostem z couchsurfingu – miał na imię
Cem (czyt. Dżem) i był nauczycielem angielskiego! Zjedliśmy coś, wypiliśmy drink z drzewa
gumowego i poszliśmy w kimę.
A tu siedzimy z Cemem w greckiej restauracji w Izmirze. Restauracja to po turecku lokanta, a
Grecja to Yunanistan!